Mikroby żywe lub martwe
To nie koniec naszych rozważań odnośnie szczegółowych cech szczepionek i tego, co dokładnie w sobie zawierają. Producenci robią wszystko, aby ich wyroby były jak najbardziej skuteczne i by organizm dziecka reagował na nie zgodnie z oczekiwaniami lekarzy. Im mocniejsze działanie szczepionki, tym lepiej, ale istnieje także ryzyko.
Czasami organizm w kontakcie z surowicą uruchamia mechanizmy obronne i wcale nie uznaje podanego środka za przyjazny. Jest tak w szczególności wówczas, gdy szczepienie zawiera w składzie żywe komórki wirusowe. Kogoś może dziwić, że są one wstrzykiwane dzieciom, ale właśnie na tym w dużej mierze polega idea szczepień.
Zakłada się, że pacjent, który będzie miał kontakt z osłabioną bakterią wytworzy dzięki temu skuteczne mechanizmy obronne. Jeśli układ odpornościowy dziecka jest z jakichś przyczyn osłabiony, lekarz podający szczepionkę powinien o tym wiedzieć. W takiej sytuacji należy przełożyć szczepienia i zaczekać aż dziecko wróci do optymalnej kondycji.
Innym rozwiązaniem jest podanie łagodniejszego środka (jeżeli takowy istnieje), który nie zawiera żywych, ale martwe wirusy. Tak przygotowane szczepionki są bezpieczniejsze o tyle, iż rzadziej wywołują reakcje uczuleniowe i są lepiej tolerowane przez organizm. Nie zaburzają także układu immunologicznego w takim stopniu, jak ma to miejsce przy kontakcie z aktywnym mikrobem.
Przykładem szczepionki opartej o martwego wirusa, a zarazem lepszej od tej, którą funduje nam państwo jest preparat o nazwie Imovax-Polio. Jak łatwo wywnioskować ma on chronić przed groźnym wirusem polio. Wymaga podania pięciu dawek, podczas gdy „państwową” szczepionkę aplikuje się trzykrotnie.